Zetor world

Farma mleczna wybudowana na Zetorach

Farma mleczna wybudowana na Zetorach

Farmy mleczne mogą być duże, średnie lub małe. Ale w każdej z nich pozostaje kluczową kwestią to, jak rentowna jest produkcja mleka. Czy kwota 1,40 zł jest na granicy rentowności produkcji, czy też cierpliwości producentów mleka? Przy niskich cenach trzeba obniżać koszty. Ale jak?

Miejscowość Dolna Grupa znajduje się kilka kilometrów na zachód od Grudziądza, w pobliżu rzeki Wisły. Tutejsza gleba jest żyzna, a na łąkach rośnie gęsto doskonała trawa. Są tu zatem doskonałe warunki do hodowli krów. Zajmuje się nią między innymi pan Andrzej Jeż, który wspólnie ze swoim ojcem prowadzi gospodarstwo rodzinne, specjalizujące się w produkcji mleka.

Słomy zawsze jest mało

Mają 380 sztuk bydła, w tym 200 krów mlecznych. Tak duża liczba zwierząt potrzebuje dużo paszy, dlatego gospodarstwo ma 60 hektarów łąk i 100 hektarów gleby ornej. „Uprawiamy tutaj głównie kukurydzę na przemian z innymi uprawami, jak to nakazała Unia”, wyjaśnia Andrzej Jeż.
Farmy mleczne stawiają na samowystarczalność, chociaż słomy jest zawsze mało i trzeba ją dokupować wprost z pola. Andrzej Jeż sam ją zbiera z okolicznych pól po żniwach i od razu prasuje je w bele własną prasą.

Oszczędności dzięki mechanizacji

Do karmienia tak dużej liczby zwierząt hodowcy używają mieszanek paszowych (TMR – Total Mixed Ration) i mieszającego wozu paszowego. Pracy jest tu zawsze pod dostatkiem, a mechanizacja gospodarstwa jest na wysokim poziomie. „Oprócz członków rodziny gospodarstwo zatrudnia na stałe sześciu pracowników, chociaż w sezonie przydałoby się ich więcej”, przyznaje Andrzej Jeż. Tak duże gospodarstwo nie obejdzie się bez sprawnych maszyn i ciągników.

„Mamy ich dużo, ponieważ pracy jest dla nich pod dostatkiem. Przede wszystkim chodzi o ekonomię, gdyż na farmie mlecznej bywa różnie”, mówi farmer. „Dlatego używamy ciągników Zetor”, dodaje.


Pierwszy ciągnik dla farmy mlecznej

„Pierwszy ciągnik kupiliśmy 20 lat temu od sąsiada, był to dwuletni traktor”, wspomina Andrzej Jeż. „Był to Zetor 9540, a jego 90 koni przydawało się nam na 45 hektarach, które mieliśmy w 1999 roku. Pracował tak dużo, że przekręcił się licznik kilometrów”. „A jak tam zużycie?”, pytam. „Tylko filtry, pompa wodna i sprzęgło, ponieważ pracował z ładowaczem”, odpowiada farmer.


Drugi – dla rozwoju

W 2002 roku Andrzej Jeż kupił nowy ciągnik Zetor. Model 5320 o mocy 60 koni wyjeździł już ponad 10 000 motogodzin. „Niedawno dostał nowe opony, a oprócz filtrów nie wymieniliśmy nic”, mówi farmer. „Cały czas u nas kosi i zbiera siano, a wał odbioru mocy napędza mieszający wóz paszowy. No i ze spryskiwaczem jeździ od początku”.

Trzeci – 125 koni

W 2006 roku przybyła Forterra 11741 z silnikiem o mocy 125 koni. Ten ciągnik jest stworzony do ciężkiej pracy, a na farmie pracuje z 3-metrowym agregatem, 4-lemieszowym pługiem, 2-rzędową sieczkarnią, dużą prasą na okrągłe bele i 13-tonowym roztrząsaczem. „Nie boi się też ciągnięcia 16-tonowej naczepy”, uśmiecha się farmer.

„Jest to dobry i wydajny ciągnik. Do tej pory wymieniliśmy tylko sprzęgło”, mówi Andrzej Jeż. „Przy tym ma już 13 600 motogodzin. Kupiliśmy go, kiedy farma miała sto hektarów i od tego czasu porządnie się napracował”.

Czwarty – niezawodny

Farma mleczna rozwijała się i w 2013 roku przybył następny ciągnik. Był to Zetor Forterra 130 16V. Do dziś przepracował 7500 motogodzin. Wykorzystuje się go do koszenia, transportu, z prasą na okrągłe bele i do wywożenia moczówki cysterną o pojemności 12 000 l. „Dzięki regularnemu serwisowi i wymianie oleju działa absolutnie niezawodnie”, twierdzi Andrzej Jeż.

Jaki ciągnik na 160 hektarów? Piąty

Jakby tego było mało, w 2017 roku farma zakupiła jeszcze jedną Forterrę, model 115. Używaną, z 4200 motogodzinami. Na farmie jeździ ze spryskiwaczem i roztrząsaczem nawozów.

Obsługuje też zgarniacz i miesza moczówkę. „Wszystkie koła wymieniliśmy na wąskie do pracy między rzędami”, pokazuje Andrzej Jeż.

Farma ma osiem ciągników, a większość z nich to Zetory. Na pytanie, dlaczego wybrał czeskie ciągniki, Andrzej Jeż bez wahania wymienia korzystną cenę. Po czym dodaje: „Nie muszę tygodniami czekać na serwis i części zamienne. Wiem, o czym mówię, ponieważ mam też inne ciągniki”.

„Jakie są zalety Zetorów?”, pytam. Niskie koszty eksploatacji, łatwe utrzymanie, ekonomiczność, prosta obsługa i funkcjonalność”, wylicza rolnik bez zastanowienia. I ewidentnie wie, o czym mówi. „Mają też korzystną cenę przy sprzedaży na rynku wtórnym, więc jest to dobra inwestycja”.

„Z Zetorami nie ma żadnych problemów. Mają niskie zużycie paliwa, ale przede wszystkim są niezawodne. To jest dla mnie najważniejsze. Proszę zwrócić uwagę na to, że my, producenci mleka, prawie zawsze mamy Zetory, bo z nimi nie ma problemów”.

Farma mleczna i opłacalność produkcji

„Jako producenci mleka musimy być bardzo ostrożni, jeśli chodzi o koszty. Ogólnie mleczarnie płacą mało. Co prawda można powiedzieć, że regularnie, ale mało. Koszty wyprodukowania jednego litra mleka wynoszą około 1,20 zł, a dostajemy za niego 1,40 zł. To wystarczy tylko na przeżycie. Musimy dwa razy zastanawiać się nad każdą złotówką. Mamy duże przychody, ale też ogromne koszty i niewiele nam zostaje.

„Jeszcze parę lat temu wszystko wyglądało inaczej. Ceny mleka były wyższe i człowiek mógł sobie pozwolić na zakup maszyny lub nowego ciągnika”, wspomina Andrzej Jeż. „Ale teraz musieliśmy wstrzymać wszelkie inwestycje”.

Plany na przyszłość?

„O jakie plany pan pyta? Chciałbym wybudować nową oborę, jasne że tak, ale za co? Za 1,40 zł za litr? To po prostu niemożliwe. W takiej samej sytuacji są wszyscy producenci mleka w naszym regionie i na pewno większość w kraju. Bywały czasy, kiedy płacili nam 1,80 zł, wtedy wszystko było dobrze, produkcja była rentowna, a teraz już nie jest.

Nasza przyszłość zależy od cen mleka, od stabilnych cen. Dopiero wtedy możemy rozmawiać o rozwoju i przyszłości farmy”, mówi Andrzej Jeż i trudno się z nim nie zgodzić.